La La Land (2016) - recenzja

Może 14 nominacji do Oskarów to lekka przesada, ale widać, że Hollywood tęskniło za magicznym filmem.

W erze remake'ów tytułów z lat 80., w epoce komiksowych superbohaterów, gdy najlepszą bronią na upolowanie Nagród Akademii stają się oparte na faktach historie tchnące patosem, niewiele trzeba, by się wyróżnić. Czyżby La La Land było jednookim wśród ślepców?

Bohaterami są Mia, niespełniona aktorka, i Seb, jazzowy muzyk. Oboje przyjechali do Los Angeles zrealizować swoje marzenia. Kilka razy w Mieście Aniołów ich drogi się przecięły. Wprawdzie początkowo nie darzą się sympatią, ale i tak z góry wiadomo, że się w sobie zakochają. Powierzając główne role Emmie Stone i Ryanowi Goslingowi, parę sprawdzoną już w Kocha, lubi, szanuje, w zasadzie miało się na starcie samograja, który przyprowadzi miliony widzów do kin. Zrobienie musicalu w realiach współczesnego Los Angeles - też specjalnie oryginalne nie jest.

Na szczęście Damien Chazelle miał pomysł na film. Imdb.com zamyka fabułę La La Land w zdaniu "W Los Angeles jazzowy pianista zakochuje się w początkującej aktorce" (A jazz pianist falls for an aspiring actress in Los Angeles). To zmyłka! La La Land nie jest historią o chłopaku, który poznał dziewczynę. Inaczej, to nie tylko historia o chłopaku, który poznał dziewczynę. Zwróćmy uwagę na slogan  reklamujący film (tagline). Brzmi on Here's to the fools who dream (polski dystrybutor niezgrabnie przetłumaczył jako Kochajmy marzycieli). I to jest klucz do zrozumienia La La Land.

Mamy tu w istocie trzy opowieści: historię Mii, historię Seba oraz historię Mii i Seba jako pary. Mia pracuje w kawiarni i chodzi na castingi, licząc na debiut na srebrnym - albo chociaż szklanym - ekranie. Seb to jazzowy ortodoksa, marzący o własnym klubie muzycznym. Jednak życie zmusza go do artystycznych kompromisów, co oznacza również przysłowiowe granie do kotleta. Wielu na ich miejscu odpuściłoby. Dorośnijcie do cholery! Większość ludzi nie pracuje w upragnionym zawodzie, nie osiąga sukcesów, nie spełnia marzeń, wstaje rano i marnuje co najmniej trzecią część życia na robieniu rzeczy, których nie cierpi. Dlaczego macie być wyjątkami?

I kiedy kibicujemy im na ich drodze do spełnienia marzeń - niechaj chociaż filmowym postaciom się uda, skoro nasze życie wpadło już w koleiny codzienności - Chazelle przewrotnie zadaje nam pytanie, czy rzeczywiście warto?

Jednocześnie piosenki, którymi przetkany jest film, przepyszne zdjęcia Linusa Sandgrena zrobione w proporcji typowej dla Cinemascope (2,55:1) i unoszący się gdzieś duch starego Hollywood tworzą z La La Land film na swój sposób magiczny.

Ocena: 4

La La Land, USA 2016, reż. Damien Chazelle, wyst. Ryan Gosling, Emma Stone

Komentarze

Popularne posty