Kopciuszek (Zołuszka / Zolushka) (2012) - recenzja

Współczesny rosyjski Kopciuszek idzie na bal noworoczny, by zrobić zdjęcie zada (konkretnie chodzi jej o znamię na tyłku) swojego wyśnionego księcia. Czuć w tym Pythonów, twórcy od czasu do czasu pokazują, że drzemie w nich spory potencjał, ale pewnie na drodze spotkali producenta, który - rzucając mięsem, jak to mają w zwyczaju producenci - wymusił na nich zrobienie "zwykłej" komedii romantycznej na Walentynki.

Zaczyna się idyllicznie. Żona zapomina o dziesiątej rocznicy ślubu, za to mąż pamięta - wręcza jej podarek za podarkiem. Najpierw naszyjnik, bilet na wycieczkę do Mediolanu, później samochód, wreszcie karty kredytowe i... wyrok rozwodowy. Żona - a teraz to bogata była żona - rzuca mu coś w stylu, że "na pewno spotka kogoś wartościowego". Mąż nie czeka na nikogo, wyciąga spluwę i strzela sobie w łeb.

Dobry początek, jak na współczesną, rosyjską wersję "Kopciuszka" (pod takim tytułem wyświetlano film w polskiej telewizyji; w oryginale "Zołuszka"), która miała swoją premierę 14 lutego 2012 roku. Chwilę potem widzimy wspomnianą żonę, która opowiada bajkę córce swojej siostrzenicy (czyli ciotecznej wnuczce). Dziewczynka nie jest nią zachwyconą, więc ciotka zaczyna snuć inną - o Kopciuszku, mieszkającym w realiach współczesnej Rosji.

Arystokratów wyparli nowobogaccy oligarchowie, Kopciuszek jest Maszą Krapiviną, studentką dziennikarstwa i sprzątaczką, a jej platoniczną miłością piosenkarz Aleksiej Korolewicz. O piosenkarzu krąży plotka, że jest synem bogacza Czugajnowa, ale potrzeba dowodu. Wiadomo, że syn Czugajnowa ma znamię na tyłku, a przypadek chce, że ciotka Maszy jest redaktorką plotkarskiego magazynu. Załatwia siostrzenicy wlot na imprezę, pod warunkiem, że dostarczy jej zdjęcia Korolewicza w miejscu, gdzie plecy tracą swoją szlachetną nazwę.

Fabuła powiedzmy taka sobie, ale można było iść dalej w tym kierunku. Kiedy jednak ciotka szarżuje ze swoją opowieścią, wtrąca się dziewczynka, która oczekuje jednak bardziej konwencjonalnej historii. To dziecko jest niczym producent lub pozbawiony wyobraźni widz, oczekujący przyciętej do schematu komedii romantycznej - i taką byłaby, gdyby nie dawka absurdu i czarnego humoru.

Rosyjski "Kopciuszek" wybitny filmem z pewnością nie jest, ale za to ogląda się całkiem przyjemnie, w czym duża zasługa aktorów. Kristina Asmus w roli Maszy przypomina nieco Amy Adams z "Zaczarowanej", ale i tak wszystkim show kradnie Jurij Stojanov jako Czugajnow. Jest trochę fajnych smaczków (uwagi o wyższości Dostojewskiego nad Murakamim; magazyn wydawany przez ciotkę nazywa się "Yellow Press", co jest nawiązaniem do sensacyjnego dziennikarstwa spod znaku Josepha Pulitzera i Williama Randolpha Hearsta).

Patrząc na gatunek (komedia romantyczna) i datę premiery (14 lutego), wiadomo czego się spodziewać po "Zołuszce". Film byłby niegodny uwagi, gdyby nie te mrugnięcia twórców do widzów: "Zobaczcie, co fajnego mogłoby powstać, gdybyśmy nie musieli robić kolejnego walentynkowego hitu".

Ocena: 3

Kopciuszek (Zołuszka / Zolushka), Rosja 2012, reż. Siergiej Iwanow, wyst. Kristina Asmus, Nikita Efremow, Artiom Tkaczenko, Nonna Grishaeva

Komentarze

Popularne posty