McCabe i pani Miller (McCabe & Mrs. Miller) (1971) - recenzja

Western o prowadzeniu saloonu na Dzikim Zachodzie. Robert Altman nie jest ani naturalistyczny, ani sentymentalny, a historia o kiełkującym uczuciu między alfonsem a burdelmamą przedstawiona jest w niezwykle subtelny sposób. Mistrzostwo.

McCabe jest zawodowym hazardzistą, który osiada w miejscowości Presbyterian Church i na przekór nazwie pragnie założyć tam dom publiczny. Kupuje trzy prostytutki, które obsługują klientów w namiotach, a w międzyczasie wznosi prawdziwy saloon. W tym biznesie jest zielony jak banknoty, którymi obraca. Na szczęście w miasteczku zjawia się Constance Miller, Brytyjka, która zaiste wie jak prowadzić burdel z prawdziwego zdarzenia. McCabe i pani Miller zostają biznesowymi partnerami. Chociaż ich relacje są czysto zawodowe na wszystkich płaszczyznach (McCabe jak wszyscy inni klienci płaci za seks z Constance), gdzieś próbuje zakiełkować coś poważniejszego. Tymczasem ich przybytek z czasem przynosi coraz większe zyski, ale - jak powiadają wykładowcy scenopisarstwa - nikt nie lubi oglądać Wioski Szczęśliwych Ludzi. Dlatego biznes pani Miller i pana McCabe'a chce przejąć potężne przedsiębiorstwo górnicze. I nie cofnie się przed niczym, by dopiąć swego.

Western to niezwykle pojemny gatunek, a obok westernów klasycznych i niemal komiksowych spaghetti-westernów pojawił się nurt zwany antywesternem, kontestujących mitologię Dzikiego Zachodu. Z polskiej perspektywy dostrzegamy głównie kontekst filmowy, o historycznym (czy mitotwórczym) często zapominając. Też w naszej rodzimej kinematografii filmów historycznych - pomijając ekranizacje szkolnych lektur - jak na lekarstwo i trudno znaleźć analogię. Sam Altman określił McCabe'a i panią Miller mianem antywesternu. Pokazuje, że zakładane w XIX wieku amerykańskie osady tworzyli i zamieszkiwali alkoholicy, hazardziści, alfonsi, prostytutki. Nie spełniali żadnego "amerykańskiego snu", w trudzie ciułając każdy grosz i chętnie trwoniąc go w spelunach.

Na gruncie filmowym to też nie jest film pokroju tych z Johnem Wayne'em. Już sama sceneria mówi, że McCabe i pani Miller nie będzie zwykłym westernem. Tam nie świeci piekące słońce, tylko zwykle leje deszcz albo pada śnieg. Nasz bohater nie jest zabijaką, nie jest najlepszym rewolwerowcem w promieniu stu mil. Wręcz przeciwnie, to spokojny biznesmen, zmagający się z własnymi słabościami, który nie chce kłopotów. Ale to ciągle western. Wiemy kto jest dobry i kto jest zły w tej opowieści, a na koniec deser dostajemy pyszną strzelaninę.

Kawał solidnego kina.

Ocena: 4

McCabe i pani Miller (McCabe & Mrs. Miller), USA 1971, reż. Robert Altman, wyst. Warren Beatty, Julie Christie


Komentarze

Popularne posty